przyszedł czas na zmiany, dear yoko. może jeszcze kiedyś tu wrócę. a może i nie.
musiałam zrobić małe porządki. zminimalizować moje otoczenie do stanu, w którym znajdzie się wokół mnie tylko to, co niezbędne.
porządki dosięgnęły też bloga. zostawiłam więc tutaj tylko post opisujący moment, w którym zadrżała we mnie zmiana. to było prawie dwa lata temu. przez te dwa lata drżała we mnie nieustająco. to były dwa lata nierównej walki z potrzebą zmian. wreszcie nabrałam do nich przekonania i (co ważniejsze) odwagi.
jeśli jest tu ktokolwiek, kto kiedykolwiek czytał tego bloga, jeśli ktokolwiek czekał aż zacznę tu znowu pisać, jeśli ktokolwiek stąd chciałby nadal podążać za moimi literami to przenoszę się tutaj: klik.
i bez obaw. przecież nikt nie rodzi się sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz