niedziela, 2 marca 2014

bez obaw


przyszedł czas na zmiany, dear yoko. może jeszcze kiedyś tu wrócę. a może i nie. 

musiałam zrobić małe porządki. zminimalizować moje otoczenie do stanu, w którym znajdzie się wokół mnie tylko to, co niezbędne.
porządki dosięgnęły też bloga. zostawiłam więc tutaj tylko post opisujący moment, w którym zadrżała we mnie zmiana. to było prawie dwa lata temu. przez te dwa lata drżała we mnie nieustająco. to były dwa lata nierównej walki z potrzebą zmian. wreszcie nabrałam do nich przekonania i (co ważniejsze) odwagi. 

jeśli jest tu ktokolwiek, kto kiedykolwiek czytał tego bloga, jeśli ktokolwiek czekał aż zacznę tu znowu pisać, jeśli ktokolwiek stąd chciałby nadal podążać za moimi literami to przenoszę się tutaj: klik.

i bez obaw. przecież nikt nie rodzi się sobą. 

środa, 5 września 2012



///

przywiozłam z berlina zapaloną żarówkę. przywiozłam inne spojrzenie, nowy jakby-plan. po wyjściu z klatki na brüsseler strasse zadrżało coś we mnie. po ważnych słowach, przełykanych kawą, cieple bijącym z niedobudzonych oczu, po wszystkich myślach, które wypływały z nas swobodnie i wzlatywały do sufitu jak baloniki wypełnione helem... zadrżała silnie zmiana. coś pękło. coś pokruszyło się i rozsypało, bym znów mogła siebie poukładać. okruchy i okruszki rozsypały się po mnie podobnie jak w styczniu, kiedy spotkałam L. zacieram więc ręce do nowej układanki...


be yourself.due to yourself.for yourself. and focus.